wtorek, 3 maja 2016

GDZIE NA WAKACJE || KARPACZ


Wielu z was, pewnie jest już zmęczone siedzeniem we własnej miejscowości. Koniec szkoły, matury, egzaminy, sesje to najcięższy okres, z jakim musi uporać się młodzież. Marzy Ci się wypoczynek, ale pomysłów na wyjazd brak? Przychodzę z pomocą! Po ostatnich czterech latach, koczowania we własnym mieście, postanowiłam ruszyć swoje kończyny i zwiedzić troszkę zakątków do których mam pewien sentyment ale z braku ostrości obrazów, jakie mam w głowie i wspomnień we mgle, nie do końca pamiętałam co i jak, dlatego czas odświeżyć pamięć!

CO WARTO I GDZIE WARTO || DZIENNIK MŁODEGO PODRÓŻNIKA

ZAKWATEROWANIE
Do Karpacza to tylko meldować się w willach na obrzeżach miasteczka-cisza spokój, a do deptaka zaledwie 10 minut pieszo. My zakwaterowaliśmy się w "Willi Aga" Pokoik schludny, ładne, telewizor mały plazmowy  z dużą ilością kanałów (co jest dużą rzadkością) stoliczek, a na nim na przywitanie czekoladki i woda. Łazienka...cudo! nowiutka i nowoczesna nawet mogłam pożartować iż lepsza niż u mnie w domu bo ja nawet bidetu nie mam :D 
Kuchnia z aneksem dostępna za ścianą (można również zakupić sobie śniadanka) a za taką jedną noc 55zł/os. Naprawdę warto! 

DZIEŃ I || ŚNIEŻKA
Przeraża Cię długie spacerowanie, ba! Co dopiero wspinanie się i schodzenie co zajmuje 8-10h? Zmobilizuj się i zachęć samego siebie, przecież to dla zdrowia i własnej satysfakcji :) 
Pierwszy dzień był dla nas bardzo aktywny. O godzinie 11:00 wyruszyliśmy w kierunku Śnieżki, jednak stwierdziliśmy, że wolimy najpierw wjechać na Kopę wyciągiem a następnie jak to przystało, pieszo na Śnieżkę. Aby dotrzeć do wyciągu, który prowadzi na Kopę, można wspomóc się jeszcze wyciągiem z Białego Jaru za dosyć przyzwoitą cenę.  Uczucie, kiedy jedzie się wyciągiem, jest niezwykłe! Miło było przypomnieć sobie czasy podstawówki i odświeżyć pamięć. 
Przestroga jednak dla osób, które myślą, że adidasy i bluza to wystarczająca opcja na wspinaczkę! Pamiętajcie, ubierzcie buty z twardą podeszwą i usztywnieniem kostek, wspinanie się po wielkich kamlotach nie jest wygodne i odpowiedzialne dla osoby z trampkami ( ból stopy i całej nogi gwarantowany ) 
Wracając do śnieżki - wspomniałam o osobach, które długich spacerów nie znoszą. Mój chłopak na sam widok bladł, iż czeka go tyle chodzenia. Jednak gdy wjechał wyciągiem (co cieszyło go jak dziecko) i zaczął wspinać się po kamieniach aby dotrzeć na sam szczyt, sprawiało mu to niezwykle wiele radości. Sama frajda z tego, że mógł skakać z kamienia na kamień, który pomoże mu dostać się do celu a co dopiero, kiedy ślizgał się po śniegu kiedy schodził z góry - również i ja miałam z tego niezłą zabawę :D 
Na szczycie, jak to większość wie, znajdziecie obserwatorium oraz restaurację, można tam również obkupić się w pamiątki :)


Schodzenie niestety było bardziej uciążliwe ponieważ odczuwało się ból palców i całych stóp, czasem nawet i kolan, ale nie daliśmy się ! Po drodze dla głodnych i zmęczonych czekają trzy przystanki: Dom Śląski, Strzecha Akademicka oraz Samotnia obok której znajduje się Mały Staw - na prawdę przepiękny widok! 
Na samym dole, kiedy już wyjdziecie z lasu, możecie dostrzec Świątynie Wang (żałuję, że nie mam zdjęć, ale moje oczy kodowały wszystko co zobaczyły i to one były moim filmem) W tej świątyni byłam 6 lat temu, mało pamiętam, niestety na odświeżenie pamięci sił już nie miałam bo w końcu 8h chodzenia i wspinania się dało troszkę popalić. 
I tak oto cały dzień przeleciał w mgnieniu oka!






DZIEŃ II  || PARADA I RESTAURACJA
Zaczęliśmy dość leniwo. Ok 12 wylądowaliśmy w mieście. Okazało się, że została zaplanowana tam impreza. Rozstawiona scena, barierki ... no tak, parada! paradę otworzyły młode Mażoretki z Czech, muszę przyznać, że widok był na prawdę fajny, szczudlarze i aktorzy. Na scenie pojawiła się orkiestra rozrywkowa, Teatr Avatar, Centrala 57 i na co my się załapaliśmy, koncert Fairy Tale Show - oj show to oni zrobili! Na prawdę, uczestnicy z Must Be The Music pokazali, że warto zostać przy scenie , nawet przy samych głośnikach. 
Późnym popołudniem wybraliśmy się na obiadokolację do Chaty Karkonoskiej - jedzenie, wyśmienite! Porcje są ogromne, z ceną, nie ma tragedii, ale o cenie się od razu zapomina, kiedy przynoszą ten wielki talerz jedzenia, i ten pierwszy kęs mmm :) My zamówiliśmy tam rosół, Schabowy po chłopsku ( z dużą ilością boczku oraz jajka sadzonego oraz mały zestaw panierowanej piersi z kurczaka, wszystko podawane z frytkami.
Jeszcze troszkę spacerku po deptaku, który charakteryzuje się wieloma butikami z barankami, pamiątkami i oscypkami a następnie do pokoju.

DZIEŃ III  || PARK WODY W HOTELU GOŁĘBIEWSKIM
Tego dnia postawiliśmy na Hotel Gołębnik a dokładniej na park wodny. Aby się tam dostać, z naszej willi do Hotelu dzieliło nas 40 minut spacerku. Lekko zmęczeni, powoli docieraliśmy do celu. Gigant powoli się nam odsłaniał, w końcu stanęliśmy naprzeciw niemu i ze zdumieniem chwile popatrzyliśmy. ( i znów żałuję, że nie wyciągnęłam w tym momencie aparatu uwieczniający ten piękny widok na zewnątrz jak i w środku) Po wejściu odsłoniła nam się wielka hala połyskująca złotym i brązowym kolorkiem. Po prawej zaś stronie, znajdowało się ogromne akwarium z płaszczkami i innymi wielkimi rybami. Nie tracąc czasu (bo mogliśmy tak stać i gapić się przez wiele godzin podziwiając ten piękny wystrój) udaliśmy się do strefy basenowej. Przechodząc do rzeczy : grota solna i lodowa - wspaniały pomysł, gdyby nie limit czasowy, mogłabym przesiedzieć tam godziny. Największa atrakcja to chyba zjeżdżalnia "Cebula" wielka, zakończona niczym lejek. Ja sama miałam wielkiego stracha, zjechałam raz - adrenalina ogromna! Jednak nie odważyłam się zjechać ponownie, w przeciwieństwie do mojego chłopak,który zakochał się w tej formie rozrywki. Dodatkowo trzy nie długie ale bardzo szybkie zjeżdżalnie o tej samej długości i rozmieszczeniu. Kilkanaście wielkich Jacuzzi, plaża dla dzieciaczków, basen z falami (co kilkadziesiąt minut), tory, basen na zewnątrz i coś przypominające "rwącą rzekę". No i oczywiście pełno saun dla osób lubiących się wypocić.  Czas spędzony tam szybko minął ale bardzo przyjemnie. Zmęczeni znowu wybraliśmy się na obiad do Chaty Karkonoskiej. Następnie przespacerowaliśmy się po deptaku rozglądając się za pamiątkami oraz kolejnymi miejscami do zwiedzenia na kolejny przyjazd.



DZIEŃ IV || SZKLARSKA PORĘBA
W ostatni dzień naszego pobytu, zahaczyliśmy na chwilkę o Szklarską Porębę ( do której mamy zamiar wrócić już niedługo!) Nasz cel to Wodospad Szklarki, do którego idzie się zaledwie 15 minut.  Tam możenie zrobić sobie zdjęcie z Bernardynem Max'em i zjeść coś słodkiego ;) Wtedy tylko tyle mogliśmy zwiedzić, ale przy najbliższej okazji, w Szklarskiej jak i w Karpaczu odwiedzimy punkty, które pominęliśmy ze względu na brak czasu, a tych atrakcji jeszcze troszkę zostało! Zamek Chojnik, Wodospad Kamieńczyka, Dziki Wodospad, i wiele wiele więcej! To nie koniec naszej przygody z Karkonoszami, mamy zamiar zwiedzić jak najwięcej a co najważniejsze - udokumentować! W planach mamy zwiedzić tez Wrocław, nasze Polskie morze, na nowo spędzić czas w Skorzęcinie, wyruszyć do Warszawy, pozwiedzać też niedalekie miejscowości w których możemy zwiedzić takie miejsca jak park dinozaurów czy miniaturki budowli. Dlatego śledźcie mojego bloga i dział dziennika młodego podróżnika a może zainspirujecie się pomysłami na wakacje! Całuski i pogodnego lata!