poniedziałek, 1 sierpnia 2016

JAK WYGLADA REKRUTACJA NA STUDIA ? - FOTOGRAFIA



Chciałabym poruszyć ten temat, aby troszkę przybliżyć niektórym, jak wyglądają egzaminy kwalifikujące na studia artystyczne. 

EGZAMINY
Im bliżej egzaminów, tym bardziej człowiek świrował-dosłownie. Stres dotyczący trzy-dniowych egzaminów dało się odczuć od ponad setki rekrutujących. Może zacznę od początku...
Pominę już temat składania papierów (co jest już absurdalnym tematem) Egzamin składał się z trzech dni: rysunku i malarstwa, fotografii oraz autoprezentacji. W każdym dniu, spędziliśmy po 9 godzin na uczelni (szaleństwo prawda?) z reguły było to od godziny 9:00 - 18:00 (gdzie każdy i tak przychodził o półgodziny a nawet godzinę wcześniej) Przejdźmy może od razu do konkretnych dni

DZIEŃ I 
Rysunek

W tym dniu zostaliśmy odesłani do sali, w której czekały już na nas sztalugi (było nas 18) Po wejściu do sali, każdy dostrzegł po jednej i po drugiej stronie ekspozycję tzn. martwą naturę. Były to m.in. kartony, rury plastikowe, poprzyczepiane do ścian folie biała i czarna a wszystko to ułożone na zwykłym stole. Niestety zdjęć "pamiątkowych" nie wolno nam było robić gdyż za włączony telefon/użycie go czy też nawet po przez jego dźwięk wiadomości/połączenia - można było być zdyskwalifikowanym. 
Naszym zadaniem było "wyodrębnienie głębi" z danej ekspozycji. Czyli jak większość może zrozumieć, głównie cieniowanie, i ukazanie chociaż jednego wyróżniającego się elementu. Najgorsze jest zabranie się do pierwszych machnięć ołówkiem/węglem czy innymi przyborami jakie się preferuje. Nie wiadomo tak na prawdę czy mamy przerysować konkretnie to co widzimy, czy tez stworzyć własną konstrukcję (co podobno było dozwolone). Na wykonanie tego zadania mieliśmy cztery godziny..większość z nas stwierdziła że to za dużo, jednakże już po pierwszej godzinie, presja wzrosła, ponieważ obraz na tym etapie (np na jakim ja byłam) nie przypominał niczego co zostało przedstawione przed nami.  Ja sama spędziłam przed moją pracą 3,5 godziny ...

Malarstwo

Po godzinie przerwy, jaka nam przysługiwała, przyszedł czas na egzamin z malarstwa. W tej samej sali,  na tym samym stanowisku, przy tej samej "konstrukcji" mieliśmy przekazać "piękno i delikatność" Nie zdajecie sobie sprawy z przerażenia jakie dotknęło każdego w sali. Nawet sami egzaminatorzy musieli 2 razy przedstawić nam temat ze śmiechem, gdyż nasze twarze faktycznie musiały ich bardzo rozbawić. ( Tematy jakie tutaj odczytaliście są w totalnym skrócie, gdyż nie jestem wstanie przypomnieć sobie jak brzmiały w oryginalnej odsłonie ) Każdy więc stanął przed swoją sztalugą i z przerażeniem spoglądał na górę worków, folii, rur i kartonów. Tutaj trzeba było liczyć na własną wyobraźnię. Rozumiecie? To tak jak patrzenie w jeden punkt, który nagle zmienia swoje kontury a nawet całą "sylwetkę".  Co ja zrobiłam? Pozamieniałam kolory przedmiotów np. Kolor worka - w tym przypadku różowego, przelałam na karton, a karton koloru brązowego na różowy worek, w ten sposób próbowałam stopniowo tworzyć nową koncepcje. Doszło do tego, że poruszyłam problem natury czyli np plastikowe rury były metaforą wszystkiego co spływa do jezior/mórz i oceanów....dobra na tym skończę ponieważ nie będę zanudzać własną koncepcją bo wiem, że jest to trudne do wyobrażenia kiedy nie widzi się tego na własne oczy. Tak oto minęły kolejne cztery godziny..

DZIEŃ II
Fotografia

Tego dnia musieliśmy zabrać ze sobą własne sprzęty: lustrzanki, obiektywy, statywy i inne akcesoria. Już na samym początku uprzedzili nas, że nasze karty pamięci, zostaną sformatowane, dlatego zanim udacie się na egzamin, pamiętajcie aby zgrać wszystkie zdjęcia z karty na dysk! 
Najpierw każdy z nas, musiał mieć zrobione zdjęcie/portret, które widniało na naszym aparacie - ostrzeżono nas, że gdy zdjęcie zostanie usunięte, w wraz z nim zostaną zdyskwalifikowane zdjęcia jakie wykonaliśmy na egzaminie i wszystko trzeba będzie zacząć od początku. Następnie dowiedzieliśmy się jakie tematy mamy do zrealizowania, a było ich dwa: pokaż coś, co bez Ciebie nikt by nie zobaczył oraz jeden temat-wiele planów. Każdy ze zdających tematy zrozumiał na swój sposób. Duża cześć pomagała sobie wzajemnie i wspierała. Była też garstka samotników. Zdjęcia mogliśmy wykonywać tylko na terenie uczelni. Dużo miejsc i zakamarków, ale brak pomysłów - niestety. Każdy z nas miał tez przydzielone sale w konkretnych godzinach. Każdy z nas, miał prawo zostać sam w sali w której praktycznie było tylko okno, telewizor i stół. Wiem, że sale różniły się minimalnymi detalami, lub też tylko światłem. Żałuję, że nie mogę podzielić się tym, co wykonałam w danym dniu, ale kiedy zgrywaliśmy zdjęcia na komputer nasze zdjęcia następnie zostały usunięte z kart, abyśmy ich nie wykorzystali...

DZIEŃ III
Autoprezentacja

Chyba najbardziej stresujący dzień dla każdego z nas. W tym dniu musieliśmy przybyć z naszymi pracami domowymi - czyli to co wykonujemy na co dzień. Zdjęć maksymalnie można było przynieść 10, ale z tego o widziałam dużo osób przyniosło o wiele więcej prac...
Z osób, które były przede mną, dowiedziałam się, że pytania dotyczyły gównie wystaw na jakie uczęszczamy, jakimi książkami się interesujemy, czy znamy malarzy, fotografów, pojęcia, pytali się też o prace jakie wykonywaliśmy. Szczerze? Żałuję, że mnie nie zapytali chociaż o połowę...
Byłam  prawie, że ostatnia, egzamin zaczął się na 9:00 ja miałam dotrzeć na 14:00. Wiele słyszałam o zachowaniu egzaminatorów czego już nie skomentuję, było mi tylko żal tych osób, które musiały się zmagać z tym typem zachowań. Dlatego ja sama bardzo się bałam co mnie spotka. O dziwo ja nie usłyszałam prawie żadnych pytań. Najwięcej a pro po malarstwa, ale przecież skoro idę na fotografię, to nie interesuję się pojęciami malarskimi oraz artystami więc w tym przypadku moja wiedza jest nikła. Próbowałam się bronić moimi pracami (które zobaczycie) Miały one na celu poruszenie problemu świata/człowieka. A dlaczego próbowałam się bronić? Przeglądając moje portfolio, nie usłyszałam żadnych pytań typu "co ma Pani na myśli", "co tym chce Pani przekazać", dlatego sama zaczęłam mówić aby rozmyć niezręczną sytuację w której tak się właśnie czułam. Powiedziałam też, że inspirują mnie książki  ( nawet przywołałam "Lalkę" Bolesława Prusa, która zainspirowała mnie do wykonania pewnej fotografii) Niestety, czułam tylko, że zostałam zignorowana.  W tym momencie, całkowicie zwątpiłam, czego tak naprawdę oczekują ponieważ z autoprezentacji otrzymałam ... 0pkt. Zszokowało mnie to niezmiernie oraz rozzłościło. 0 punktów, oznacza dyskwalifikację z całego egzaminu. To, że nadrabiałam punktami z poprzednich dni - nic nie znaczyło. 

Po mimo, niezbyt miłych doświadczeń w ostatnim dniu, postanowiłam się nie poddawać i podejść do egzaminów jeszcze raz. 
Jeśli macie jakieś pytania, śmiało zadawajcie je w komentarzach! 

INSTAGRAM   ||   SNAP : peakdreams



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz